Translate

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Przemyślenia. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Przemyślenia. Pokaż wszystkie posty

sobota, 15 czerwca 2013

Nie ma przepaści bez dna, a z dna można się zawsze wybić

Zdecydowałam, że w przyszłości będę psychologiem w poprawczaku. Tak wiem szalone, ale czuje do tego powołanie, chce pomóc tym ludziom bo w końcu każdy zasługuje na szanse. Często przecież to nie jest ich wina tylko ich "cudownych" rodziców. Nie wiadomo jakby wyglądało nasze życie gdybyśmy urodzili się w patologicznej rodzinie, może znaleźlibyśmy się na ich miejscu... Do tej młodzieży trzeba mieć podejście, pokazać im, że nie pracuje się z nimi z musu, dla pieniędzy tylko z chęci, że nie traktuje się ich jako gorszy gatunek. Oczywiście są tacy których "nawrócenie" nie jest możliwe, ale też są tacy którzy potrzebują pomocy i wyjdą na ludzi.

W poprawczaku historia taka:
Aśka co życie prostytutki wybrała,
pewnie w sercu tego nie chciała,
lecz kasa z nią wygrała.

Damian co narkotyki sprzedawał
Handem śmiercią się zadowalał.

Mateusz każdemu w mordę dawał,
Potem pistoletem zastraszał.

Patrycja życie w dupie miała,
dla ćpania wszystkich okradała.

Dramatów miliony tam znajdziecie,
Zmarnowanej młodości lata odnajdziecie.
Hołotą, patologią ich nazwiecie,
Od kurewstwa najgorszego wyzwiecie.
Lecz jednak ja pomogę wam,
dzieci me przyszłe,
przed prawem będziecie czyste.
Na ludzi porządnych wyjdziecie,
to ode mnie dostaniecie.

piątek, 17 maja 2013

Słodka zemsta z posmakiem goryczy

Na początku chciałabym was przeprosić, że nie pisałam tak długo. Niestety mam problemy z komputerem który albo nie chce się włączyć albo łapie wirusy przez co chodzi jak stary dziadek. W poniedziałek oddaje go do wyczyszczenia, więc mam nadzieje, że wszystko wróci do normy.
Ostatnio powiedziałam, że napisze o matematyce, ale stwierdziłam, że to nie będzie zbytnio interesujący temat, może kiedy indziej. Dzisiaj o zemście. Nie, nie Fredry :D

Zemsta jest słodka na gorąco i na zimno. Tak zgadzam się z tym. Nieważne czy działamy pod wpływem impulsu czy nasza decyzja jest przemyślana i dokładnie zaplanowana, zemsta zawsze "smakuje". Ale co potem? Często chęć zemsty przesłania nam całe życie, skupiamy się tylko na tym celu, lecz gdy już go osiągniemy następuje pustka, osiągnęliśmy swój cel i co teraz? Gdy zemsta była za inną osobę którą kochamy i która nadal żyje i żywi do nas to samo uczucie, wszystko jest w porządku, o ile to co zrobiliśmy było sprawiedliwe, nie będą nas potem męczyły wyrzuty sumienia.
Jeśli mściliśmy się na kimś za samych siebie, ta chęć nie przesłoniła nam całego życia, mieliśmy również inne zainteresowania no i oczywiście nie przesadziliśmy z naszym odzewem również wszystko powinno być ok. W końcu jeśli ktoś nas skrzywdził (z premedytacją) bądź osobę bardzo nam bliską i nie spotkała go za to kara z jakiejkolwiek strony, nie będzie to jakimś wielkim grzechem jeżeli odpłacimy mu się tym samym. Nie mówię tu oczywiście o zabójstwie czy jakimś innym ciężkim występku.
Jeżeli jednak cel ten był dla nas najważniejszy, skupialiśmy się tylko i wyłącznie na nim, po jego osiągnięciu często nie będziemy wiedzieli co ze sobą zrobić. Lub jeśli zemsta ta była za duża w porównaniu do krzywdy jaka nas spotkała, w tym przypadku normalnego człowieka będą męczyły wyrzuty sumienia.
A jaka jest lepsza, na gorąco czy na zimno? Wydaje mi się, że na zimno. Im dłużej na coś czekamy tym lepiej smakuje, ponadto mamy czas na zastanowienie się czy warto i w jakim stopniu, abyśmy potem sami nie cierpieli. Jeśli zemścimy się pod wpływem impulsu możemy przesadzić, a potem uświadomimy sobie co zrobiliśmy i zamiast czuć triumf możemy popaść w kłopoty.
Na kim nigdy nie powinniśmy się mścić? Oczywiście na kim kto skrzywdził nas nieumyślnie. Również na kimś kto jest dla nas ważny, kogo kochamy. Nawet jeśli zrobił to z premedytacją, po zemście nie poczujemy się lepiej, wręcz przeciwnie. Zresztą wielką sztuką jest wybaczyć.
Przed naszym działaniem powinniśmy się zastanowić czy jesteśmy w stanie wybaczyć, nieważne komu. Jak również czy ten ktoś nie powtórzy tego co zrobił.
Przez tą notkę nie chcę powiedzieć, że zemsta jest zawsze dobra. Czasem jest czasem nie. Przede wszystkim jest dobra jeśli jest przemyślana i sprawiedliwa, również kiedy tego kogoś wcześniej nie spotkała kara za to co zrobił. Przecież nie można karać kogoś parę razy. Również nasza zemsta może być przestrogą dla tej osoby, być może dzięki nam nie skrzywdzi następnej osoby.


Zapomniałam również dodać, że jeśli ktoś szczerze żałuje tego co zrobił powinniśmy mu wybaczyć. Nawet jeśli nie umiemy, w tej sytuacji z pewnością nie ma miejsca na zemstę.

"Przebaczenie to najbardziej perfidna forma zemsty" - autor nieznany
„Zemsta to potrawa, która smakuje najlepiej, kiedy jest zimna.” - Mario Puzo

środa, 1 maja 2013

Bliskość na odległość, czyli tęsknota

Tęsknota jest jednym z najsilniejszych uczuć. Można tęsknić za wszystkim, za ukochaną osobą, przyjacielem, rodziną, ojczyzną, domem... Tutaj nie ma ograniczeń. Tęskni się za czymś, do czego byliśmy przywiązani, jak i za czymś co trwało tylko sekundę, ale wywołało u nas takie uczucie, że chcemy aby trwało wiecznie. Również można tęsknić za kimś, kogo codziennie widzimy i z nim przebywamy, ale ten ktoś jest wobec nas tak niedostępny, odrzuca nas, praktycznie nie mamy z nim kontaktu, a wcześniej był dla nas tak bliską osobą. Ponoć bez tęsknoty nie ma miłości. Nie, nie ponoć, to jest pewne. Bo przecież cały czas chcemy przebywać z osobą którą kochamy, a czas bez niej jest wielkim bólem.
Tęsknota za ojczyzną, jest wielkim przejawem patriotyzmu. Nie można mówić, że ktoś nie jest patriotą, bo wyjechał za pracą do innego kraju. Jeśli tęskni za swoim krajem, owszem jest patriotą, nie mniejszym od tego który pozostał w kraju. Trzeba zrozumieć tego człowieka, każdy chce żyć godnie, utrzymać swoją rodzinę. Jeśli nie może realizować tego w swoim kraju, ma prawo wyjechania do innego nadal pozostając wiernym swojemu państwu. Oczywiście o ile nie wyżecze się swojego pochodzenia. 
Najgorsza jest tęsknota nieodwzajemniona jak i za czyś, co wiemy, że już nie wróci. Ale najpierw omówię to pierwszą. Jeśli cały czas myślimy o kimś, tęsknimy za kimś, ale wiemy, że dla tej osoby jesteśmy obojętni, nic do nas nie czuje, to naprawdę boli. Mimo, że nie chcemy już żywić tego uczucia, nie możemy przestać. A jeszcze gorzej jest jeśli widzimy tą osobę codziennie, w szkole czy w pracy. Widzimy jej obojętność, a koszmarem jest jeśli na dodatek ma kogoś, bądź darzy kogoś innego uczuciem, którym my go darzymy i chcielibyśmy aby to uczucie również było skierowane do nas, nie do innej osoby. No ale to już podchodzi pod zazdrość.
Tęsknota do kogoś bądź czegoś, kto lub co już nie wróci, jest również bardzo ciężka. Chcielibyśmy, aby było jak dawniej, ale mamy tą świadomość, że już tak nie będzie, że straciliśmy nasze szczęści. Dalej żyje w nas nadzieja która w żaden sposób nie chce zginąć. Takie coś wykańcza psychicznie i nawet czasem czas nie jest w stanie uleczyć tej rany. 

" Tęsknota jest najdokładniejszym sposobem pomiaru siły miłości." - Paweł Grzonka
" Najgorzej być nikim dla kogoś, kto jest dla nas wszystkim" - autor nieznany 
" Po chwili zapomnienie następuje chwila westchnienia" - Łukasz Świderski
" Mieć świadomość orła, a być wróblem - to właśnie jest tęsknota" - Ryszard Bukowski

I na koniec ogłoszenie parafialne :D W piątek wyjeżdżam do Krakowa i nie będzie mnie aż do poniedziałku. Możliwe jest, że będę miała internet w tym czasie, ale nie jestem pewna, więc na wszelki wypadek mówię, żebyście sobie nie pomyśleli, że blog porzuciłam ;) Udanej Majówki! :) 



środa, 24 kwietnia 2013

Piekło, karą od miłosiernego Boga...

Ogień, ból, cierpienie, wieczne męki... Te słowa charakteryzują potencjalne piekło. Wiele wyznań głosi, że jeśli nie przejdzie się na daną religię trafi się do piekła. Ale przecież na świecie jest ogrom różnych religii, skąd mamy wiedzieć, że akurat ta jest właściwa? A może wszystkie są prawdziwe? Może Bóg dał nam tyle wyznań abyśmy mogli dopasować się do któregoś... Tylko już potem ludzie wymyślili, że jeśli nie uwierzy się w ich religie, to trafi się do piekła, aby zyskać więcej wyznawców? Czemu Bóg miałby karać jakąś wspaniałą osobę, za to że nie uwierzyła w coś mimo, że zrobiła wiele dobrego dla innych ludzi, starała się żyć jak najlepiej według własnych zasad? Przecież taką ją stworzył, dając jej życie znał jej przyszłość... Miałaby trafić do piekła mimo tego, że dajmy na to uratowała tysiąc istnień? Czy w tym przypadku, Bóg nie byłby samolubny?
 Do piekła powinny trafić osoby wyrządzające zło, mordercy... Każdy człowiek jest inny, ma inne potrzeby, niektórzy są w stanie uwierzyć np w Chrześcijaństwo, a ktoś inny czuje potrzebę życia według zasad Islamu i  jest z tym szczęśliwy, a jeszcze inna osoba uwierzyła w Buddę, przykładów jest wiele, a to wszystko wynika z naszych indywidualnych cech. Moim zdaniem po śmierci każdy będzie miał to, w co wierzył za życia.
 Nie osądzam nikogo po jego religii. W każdym wyznaniu znajdzie się osoby dobre jak i złe. Mamy prawo wierzyć w to co chcemy, lub nie wierzyć w nic. Bóg właśnie nas do tego stworzył, dał nam wolną wolę, a więc nie powinien karać nas za używanie jej, o ile nie wyrządzamy  krzywdy innym.
Mam przyjaciół o różnych religiach i pochodzących z różnych kultur, miałam chłopaka innego wyznania, niż hmmm panuje w Polsce. Nie powiem w co wierzył, bo zaraz będzie lawina komentarzy pod tytułem "jaka ty jesteś głupia". Było nam ze sobą wspaniale, do puki nie zaczęliśmy traktować tego związku bardziej poważnie. Coraz częściej się kłóciliśmy o sprawy przyziemne jak i wybiegające w przyszłość. Nie dogadywaliśmy się z powodu wartości jakie uznajemy, stylu życia do którego jesteśmy przyzwyczajeni.
Związki tego typu często niestety są skazane na niepowodzenie, z powodu różnic jakie panują między dwojgiem tych ludzi, chyba że oboje są skłonni do kompromisów.

Chciałam również podziękować wam za wspaniałe komentarze, cieszę się, że podoba wam się to co pisze :)



wtorek, 23 kwietnia 2013

Przyjaźń żywi się zaufaniem, jeśli go nie ma maleje, umiera.

Czy ufać jest łatwo? Wydaje mi się, że jest to sprawa indywidualna. Niektórzy ufają po szybkim czasie, a niektórzy potrzebują kogoś dobrze poznać, aby zaufać. A jeszcze inni wcale nie umieją ufać. Jest to spowodowane przeszłością jak i naszymi cechami. Jeśli ktoś choć raz zawiedzie trudno jest zaufać po raz drugi. Ma to również swój skutek w innych znajomościach. Ale są też takie osoby, którym przychodzi to z łatwością, co często przechodzi w naiwność.
Powinno się ufać w miłości i przyjaźni, dać szansę, ale jeśli widzimy, że coś jest nie tak nie można być naiwnym.
Ja raczej staram się ufać ludziom, choć już nie raz się na tym przejechałam i łatwe to już raczej nie jest. Ale teraz mam takiego wspaniałego przyjaciela Andrzeja, któremu jestem w stanie powierzyć bardzo ważne sprawy i wiem, że nie zawiedzie. Jest wyjątkowym przyjacielem. Choć czasem mógłby mnie nie budzić o jakiejś barbarzyńskiej porze ;)
A co z zaufaniem do samego siebie? Wydaje mi się, że im jesteśmy starsi, bardziej doświadczeni jest to coraz łatwiejsze  albo coraz trudniejsze ponieważ z każdym dniem poznajemy samych siebie, wiemy jak zachowamy się w danej sytuacji i do czego jesteśmy zdolni. Ja teraz ufam sobie, że dam radę na egzaminach i chyba aż tak źle mi dzisiaj nie poszło na części humanistycznej, a prawie nic się nie uczyłam, zobaczymy jak pójdzie jeszcze jutro i pojutrze, ale na ogół mam problem z zaufaniem samej sobie, straszne ale prawdziwe.


niedziela, 21 kwietnia 2013

Kocha się za nic, w innym przypadku to nie miłość

Zacznijmy od tego co to jest ta miłość? Myślę, że jest to najtrudniejsza rzecz do zdefiniowania. Zresztą jest jeszcze zauroczenie. Jak odróżnić miłość od zauroczenia? Wydaje mi się, że najpierw jesteśmy w kimś zauroczeni, nie widzimy negatywnych cech tej osoby. Uczucie to można opisać jak uzależnienie, chęć stałego przebywania z tą osobą, nieprzerwanego myślenia o niej. Dopiero potem, gdy zauważamy negatywne strony tej osoby to albo wszystko nam przechodzi, albo dalej chcemy być z tą osobą, i to właśnie jest miłość. Nie można kochać kogoś od pierwszego wejrzenia, tylko się w nim zauroczyć.
Spotkałam się kiedyś ze stwierdzeniem, że jeśli choć przez moment zastanawia się nad tym czy się kogoś kocha czy nie, to nie jest miłość. Nie zgodzę się z tym, każdy czasem ma ma gorszy dzień, chwilę zwątpienia. Na podstawie chwilowego zawahania nie można skreślać wszystkiego.
Często jest tak, że kochamy kogoś przez pewien czas i potem wydaje się, że już wszystko przeszło i stwierdzamy, że byliśmy tylko zauroczeni, ale po pewnym czasie, bez znaczenia pół roku czy parę lat, nagle wszystko wraca. Zastanawiamy się co się stało? Może uczucie musiało ucichnąć, aby przetrwać? Albo sami próbowaliśmy się "odkochać", a z racji tego, że jest to prawdziwa miłość tylko gdzieś się skryła i wyszła w odpowiednim momencie? Wierze, że istnieje coś takiego jak przeznaczenia i bez znaczenia co będziemy robić, nie wyzwolimy się od tego.
Jeśli spytamy się kogoś, za co ją/jego kochasz? Jedyną prawidłową odpowiedz jaką powinniśmy uzyskać to "za nic". W przypadku jeśli ktoś zacznie wymieniać : za to że jest miły, ładny itp, wątpię czy jest to prawdziwa miłość. Nie ma powodu do miłości, nie jesteśmy w stanie określić dlaczego akurat kochamy daną osobę.
Zastanawiałam się również czy można kochać dwie osoby. Nie mam na myśli miłości typu matka - dziecko, tylko miłość partnerską. Czy można kochać dwóch mężczyzn jednocześnie? I nie doszłam do żadnego wniosku. Może do jednego można być przyzwyczajonym, a drugiego kochać? Albo obu nie kochać? Naprawdę nie mam pojęcia.
A czy można się naprawdę odkochać? Chyba nie. Można zapomnieć o tej miłości, znaleźć sobie kogoś innego, ale ona i tak będzie gdzieś tam w nas żyła i kiedyś wybuchnie. Musielibyśmy pół życia nie mieć kontaktu z tą osobą, choć nie wiem czy i to by pomogło.
Temat ten jest trudny dla mnie i dlatego post jest trochę chaotyczny. To są moje przemyślenia i oczywiście możecie się z nimi nie zgodzić. Sama ostatnio się bardzo pogubiłam w swoich uczuciach. Facet którego wydawało mi się, że kochałam, albo kocham, nie wiem, po prostu mnie nie szanuje. Już nie chodzi o to, że czasem na spotkanie spóźniał nawet ponad godzinę, bez konkretnego
 wytłumaczenia, a potem nawet nie przepraszał, tylko o to że nie umie dotrzymać obietnicy jaką mi złożył. Obiecał, nie jarać trawy i papierochów, obietnicy nie dotrzymał. Jeszcze potrafi mi się tym chwalić. Ja muszę być cierpliwa i znosić wszystkie jego humorki, ale jak już nie wytrzymam i krzyknę na niego to wielkie halo robi. Płakać mogła bym całą noc, ale jak jest na byle co wkurzony to nawet nie zareaguje, jeszcze będzie dołował. Jednym słowem kompletnie nie liczy się z moimi uczuciami. Kiedyś go zostawiłam, to za jakiś czas na kolanach błagał o wybaczenie, teraz znowu jest taki jaki był. Czasem są dni, że jest wspaniały, potem mu coś odbije i ehh szkoda gadać.

czwartek, 18 kwietnia 2013

Wszyscy rodzimy się ludźmi, ale nie wszyscy nimi zostajemy...

Ostatnio napisałam trochę o okrutnej władzy, ale przecież nie tylko rząd jest bezduszny. Co z resztą ludzi? Codzienni wszędzie spotykamy osoby złe jak i dobre. Co się stało, że ludzkie serca się aż tak bardzo różnią? Mówi się, że dzieciństwo, ale przecież można spotkać wspaniałe osoby które miały patologicznych rodziców, ale nie podążyli ich drogą. Albo w drugą stronę, osoby z normalnych rodzin, stają się patologią.
Duży wpływ na nas ma na pewno towarzystwo w którym się obracamy. Ale tu się nasuwa kolejne pytanie, czemu osoba z dobrej rodziny, nagle wkręca się w złe towarzystwo? Chęć zmiany? A może jednak w tym na pozór normalnym domu zabrakło czegoś? Ale jednego możemy być w 100% pewni, największy wpływ na siebie mamy sami my. Jeśli chcemy czegoś, jest to najsilniejszy czynnik mający dla nas znaczenie. Jeśli ktoś chce, wybić się z patologi w jakiej się wychował, jest to już połowa sukcesu, ale jeśli tej chęci zabraknie, nawet najlepsi specjaliści nie pomogą.
A odnosząc się do tematu postu, teoretycznie i praktycznie wszyscy się ludźmi rodzimy i jedynie teoretycznie nimi zostajemy. A co z praktyką? Czy człowiekiem można nazwać osobę dla której zabijanie ludzi na zlecenie to praca? Czy można nazwać człowiekiem kogoś kto jest obojętny na czyjeś cierpienie? Komuś komu wyrządzanie krzywdy innym sprawia przyjemność? Albo matkę która usuwa ciąże tylko dla jej wygody? Czy lekarza dokonującego tej aborcji? Jeśli nie chce tego dziecka może oddać do adopcji, nikt nie będzie jej kazał go wychowywać... Przykładów takich jest mnóstwo, a wymienianie ich zajęło by pół dnia. Oczywiście wiem, że niektóre osoby są chore psychicznie, ale nie o nich tu mowa. Mówię o osobach całkowicie zdrowych na umyśle.
Większość okrucieństw jest kierowana  pieniędzmi, więc jak wielkie one muszą mieć znaczenie dla osób które są gotowe dla ich zdobycia zabijać innych? Jak ogromną muszą być pokusą.. A zarazem ich zgubą.
Następną sprawą są testy na zwierzętach. Większość osób myśli, że siedzi sobie biała myszka w laboratorium i pani albo pan wstrzykuje jej niewielką ilość pewnej substancję i to wszystko odbywa się w jak najbardziej humanitarny sposób. No niestety tu was zasmucę, ale tak nie jest.  Zacznijmy od tego, że do testów wykorzystuje się nie tylko króliki i myszy ale również psy (najczęściej razy beagle), koty i małpy.
Laboratoria te wcale humanitarne nie są, o osoby pracujące tam muszą być pozbawione jakichkolwiek uczuć. Zwierzęta są tam głodzone, przetrzymywane w małych klatkach, a testy na nich wywołują grozę, np. jak wygląda testowanie lakieru do włosów? Poprzez wpryśnięcie go żywemu królikowi prosto w oczy. A co potem z nim? Ano nic, nawet nie jest leczony, tylko czeka na kolejne testy, a jego oczy ropieją tak aż potem same mu wypadną. Więcej przykładów nie będę opisywała, jeśli ktoś by chciał zobaczyć jak to wygląda i czy czasem was tu nie bajeruje, wystarczy wpisać sobie w yt "testy na zwierzętach". Ale uwaga, filmiki dla lu
dzi o mocnych nerwach. Rozumiem, że te testy mogły by być przeprowadzane, oczywiście w humanitarny sposób, a zwierzęta leczone o ile to możliwe, jeśli nie to usypiane aby się nie męczyły, jeśli nie istniałyby inne sposoby ich przeprowadzania. A istnieją, np. kosmetyki można bez problemu testować na preparatach imitujących ludzką sk
órę. (ale oczywiście jest to droższe) I co ciekawe, daje to bardziej wiarygodny wynik niż test na zwierzaku, bo w końcu  różnimy się od nich. Więc nie dziwcie się, że na kosmetyku pisze "testowany dermatologicznie", a wy wysypkę dostajecie czy inne diabelstwo. Tego typu testy są zabronione w Europie, ale gro firm przeprowadza je w Ameryce albo w Chinach. Na szczęście wszystkie marki polskie są bezpieczne. I teraz nasuwa mi się kolejne pytanie. Ile osób po przeczytaniu tego postu, nadal będzie używało kosmetyków od tychże firm. Ile osób się przejmie losem tych bezbronnych zwierząt? Mam nadzieję, że dużo, że nikt albo chociaż garsta stwierdzi "a co mnie to obchodzi." Dla zainteresowanych wklejam link ze stroną gdzie można uzyskać informacje o tym które firmy są w porządku, a które nie. Od siebie dodam, że jeszcze bez obaw można używać kosmetyków firmy Oriflame.
 http://wizaz.pl/forum/showthread.php?t=600483

Mówiąc człowiek mamy na myśli osobę rozumną, myślącą, zdolną do dobrych jak i oczywiście złych emocji. Mającą współczucie i wyrozumiałość. Umiejącą kochać, jak i nienawidzić, ale nie bez powodu. 

 

 Mówiąc potwór czy jakkolwiek inaczej, mamy na myśli kogoś niezdolnego do dobrych uczuć,nienawidzącą za nic, z ogromną wręcz potrzebą zabijania, czy wyrządzania krzywdy. Kogoś kogo skupia się tylko na sobie, na zaspokajaniu własnych potrzeb, nieprzejmującą się losem innych.



środa, 17 kwietnia 2013

Rządzące potwory

Wydawałoby się, że władza kocha swój kraj i naród. Chce dla nich jak najlepiej. Ale czy tak jest? Dla mnie jest trudno zrozumieć ludzi rządzących. W wielu krajach panują nędzne warunki życia, ludzie umierają z głodu, a rząd? Opływa w luksusach. Czy to jest w porządku? A co z ich sumieniem? Jak żyją ze świadomością, że przez nich umierają tysiące ludzi?
W chinach, pomijając już to, że ludzie pracują tam za miskę ryżu, co uwłacza jakiejkolwiek godności, istnieje chore prawo do posiadania TYLKO jednego dziecka. A co w przypadku bliźniąt? Ostatnio w tym że kraju kobieta urodziła 12 (!) bliźniąt. Po porodzie była wykończona fizycznie, a co jej powiedziano? Ma tydzień na wybór JEDNEGO dziecka. Co z resztą? No niestety śmiem twierdzić, że została zabita. Do tego w Chinach kobiety są zmuszane do usuwania ciąży nawet w jej późnym okresie, za przyjmowanie środków wspomagających płodność jest kara śmiercią, dochodzi do licznego dzieciobójstwa spowodowanego narodzinami dziewczynki. 
Następny przykład: Korea Północna, w której sieroty umierają z głodu, a rząd żyje na jak najwyższym poziomie, istnieją tam obozy, które są odzwierciedleniem Oświęcimia, do których ludzie trafiają za np. położenie zdjęcia dyktatora na podłodze. 
Przykładów takich krajów jest o wiele więcej.
Nie rozumiem jak można być tak bezdusznym? Ale władza była już taka od dawna, nie twierdzę, że wszyscy. Ja gdybym rządziła, nie mogłabym żyć ze świadomością, że umierają przeze mnie ludzie. Przyznam, chciałabym rządzić, ale na pewno dla swojego kraju i ludzi w nich żyjących chciałabym jak najlepiej. Przede wszystkim dałabym im wolność i starała się zapewnić godne życie, a o mnie mogli by się wypowiadać, w jaki tylko sposób by chcieli.

Mała istota,
czym zawiniła?
W kraju złym się urodziła.
Władzy diabła zaznała,
w spokoju nie spała.
A jeszcze innej,
po urodzeniu życie odebrano.
Nad maleńką duszą się nie zlitowano.


Ludzie za grosz pracują,
za to rodzinę utrzymują.
Głód z nędzą tam panuje,
tylko jednego miejsca nie obejmuje.
Domu władcy, złem przesączonego,
diabła wcielonego.
W luksusie się pławi,
mało co się nie zadławi.
Choć i to by nie wystarczyło,
za zło które się wydarzyło.
I wydarzać się będzie,
puki do piekła kat ten nie przybędzie.
Nie pomoże mu żaden z politycznych braci
Za wszystko sowicie zapłaci.
Nie pieniędzmi,
nie bogactwem.
Lecz duszy swej cierpieniem.
Kiedyś śmiał się  ludzkiej niedoli,
teraz sprawiedliwość go zniewoli.
A jeśli potomek,
dzieło ojca będzie kontynuował na ziemi,
dla niego w piekle nic się nie zmieni.












poniedziałek, 15 kwietnia 2013

Rodzimy się mądrzy, a potem idziemy do szkoły...

Coś w tym jest nie uważacie? Do tej pory szkoła mnie mało rzeczy nauczyła...Bo w sumie to czego? Angielskiego nauczyłam się praktycznie sama przez rozmowy z kimś tsa, no może na lekcjach gramatykę pod szlifowałam. Chemia, fizyka, biologia... jak się czegoś nauczę to zaledwie na sprawdzian, a na następny dzień zapominam. Matematyka... ostatnio ciągle oblewam sprawdziany, niby umiem a potem pała i pała. Ale tak na marginesie to babe mam ze zrytym czajnikiem  Jeszcze się cieszy, że mi jedynkę wstawia, dawno się nie wkurzyłam tak jak dzisiaj (podobno jak jestem zła to jestem straszna hihi xD). Jeszcze tak będzie, że się powtórzy sytuacja która była z szatanem (nauczycielka religii) i jej pośle parę hmm miłych słówek. Tylko że potem z religii się mogłam wypisać, a z matmy nie..
Nie twierdze, że szkoła jest sama w sobie zła, tylko że system jest do kitu i wiele nauczycieli. Bo nauczyciel to ma być z powołaniem, a nie taki o sobie, który poszedł na pedagogikę bo nie wiedział co ma zrobić ze swoim życiem. Uczymy się, rzeczy kompletnie nie potrzebnych. Po co nam to wszystko z fizyki, chemii, biologii itd. I tak to zapomnimy, a nie nauczymy się naprawdę przydatnych rzeczy i potem klapa bo nie umiemy sobie w życiu poradzić. Jak kogoś interesuje np. fizyka to niech potem będą licea fizyczne chemiczne itd. No niby są profilowe, ale reszta przedmiotów, które te osoby nie interesuje, również jest za bardzo rozszerzona. Młodzież powinno się uczyć zgodnie z ich zainteresowaniem, a nie już w gimnazjum tłuc im do głów genetykę, albo jakieś kwasy karboksylowe... Nie interesuje mnie to, niech się uczy tego ten kto chce być lekarzem albo chemikiem.. A w gimnazjum niech będzie wszystko jak najogólniej się da, aby każdy wybrał co mu się podoba.
Ja po gimnazjum idę do technikum logistycznego (o ile się dostane) a jak nie to ekonomiczne albo handlowe. Wiem wiem matma, ale ja mam problemy z geometrią teraz aktualnie a na tych kierunkach raczej się nie przyda. Nie ja nie mam problemu z geometrią, tylko z babą. Kobita od korków twierdzi, że umiem, psiapsióła która ma piątki z matmy i w sumie to często błędy nauczycielki poprawia, też twierdzi że umiem, ja twierdze że umiem, tylko ten babsztyl ma odmienne zdanie.
Więc podsumowując, szkoła polska wykańcza fizycznie, psychicznie i w każdy inny sposób jaki tylko jest możliwy, odbierając nam nasze zainteresowania i pasje bo przecież trzeba kuć wzory na bryły obrotowe (ciekawe kiedy mi się to przyda, chyba tylko w szkole, żeby zdać) zamiast pójść na trening. Tłumi indywidualność każdego tworząc teoretycznie wszystkowiedzące cyborgi, a praktycznie ludzi bez perspektyw na przyszłość.
Hehe rozpisałam się, a i tak pewnie większość osób nie przeczyta bo stwierdzi, że za długie, ale pozdro dla tych którzy przeczytali. Ja teraz idę zaśmiecać sobie głowę genetyką, a potem o ile mi czasu starczy trochę poćwiczę, już połowa kwietnia więc trzeba zacząć trenować. A jaki sport uprawiam? Narciarstwo biegowe, już się zaczynają treningi ale "na sucho" czyli bieganie siłownia itp ale o tym kiedy indziej. I tak, uprawiam sport, pisze wiersze, a prace chce mieć związaną z biznesem. Super mix :D


“Przyszłość”
Przyszłość jest skryta,
Lecz stanowi nieodwołalną część życia.
Co mnie czeka? Wiedzieć bym chciała.
A może nie? Niech tajemnicą zostanie.
Kiedyś się dowiem, co mi pisane.

Czas mija, sekunda za sekundą,
Godzina za godziną, dzień za dniem.
To co przed chwilą było przyszłością,
Już jest przeszłością.
Teraźniejszość jest nieuchwycalna,
A przeszłość nieodwracalna.
Skupmy się więc na przyszłości.
Bliskiej, dalekie?
Indywidualność każdego wie najlepiej.

niedziela, 14 kwietnia 2013

Na dobry początek

Tak siedzę i siedzę i zastanawiam się o czym napisać pierwszą notke, żeby was na wstępnie nie zanudzić. :D Może napisze o czym ten blog będzie, tak dla jasności. A więc generalnie będzie o wszystkim. Pewnie teraz sobie pomyśleliście "pff następny blog typowej nastolatki". A może taki nie będzie? Po części będzie pamiętnikiem, ale postaram się żeby był czymś jeszcze. Czymś wartościowym, czymś gdzie odnajdziecie również cząstkę siebie. A może więcej niż cząstkę? Wszyscy jesteśmy ludźmi, a natura ludzka jest taka sama, niezmienna przez wieki.  Ciężko jest odnaleźć wartości którym będziemy wierni na zawsze. Dorastamy, a więc i nasze poglądy się zmieniają. Lecz trzeba odnaleźć w tym świecie nasze wieczne "ja".  Mi samej zdarza się pogubić. Często przyznam szczerze. A może cały czas błądzę? Mam we krwi popełnianie niektórych błędów miliony razy. Wieczne dylematy, czy dobrze robię? Czy właśnie tak ma być? Albo co mnie czeka? Szukam odpowiedzi w snach jak i w moim sercu, nigdy w rozumie. I to jest chyba największy błąd który popełniam. Jednego jestem pewna, chce być kimś. Ostatnio zaczęłam pisać wiersze, które pokazują mi czego pragnę i co jest dla mnie najważniejsze, chyba dlatego, że płynął z serca. Ten wydaje mi się, że najlepiej pasuje do tej notki:

Kiedyś myślałam, że wiersze to tandeta,
bez przyszłości zgromadzone zawiłości.
Teraz sama je piszę,
bez dbałości o szkolne poprawności.
Z mojego serca wypływają
i na papier się przelewają.
Dłoń zapisuje, a mózg się dziwuje.
Każdy ma być duszy tchnieniem,
serca myśleniem.
Ku dobremu ludzi zwracać,
na dobre nawracać.
 Z wierszy uczcie się życia poprawnego,
przez marzenia wyśnionego.
Znajdujcie w nich siebie,
swojej duszy cząstkę w niebie.
Nie analizujcie ich w szkole,
tylko czytajcie z uwagą i spokojem.
Niech staną się życia przykładem,
nie sprawdzianu następnym tematem.

Nie do końca jestem z niego zadowolona, coś mi w nim nie pasuje. A może cały jest do kitu? 
No nic już jest późno a jutro muszę prędko wstać, a więc dobranoc ;)