Translate

piątek, 31 maja 2013

Życie, a burza? Nie ma różnicy: jest piękne, zaskakuje, pędzi, niszczy, cichnie i ginie

Pioruny niebo rozdzierają,
grzmoty hukiem dopełniają.
Wichura się zerwała,
światem zawirowała.
A przed chwilą,
taki błogi spokój trwał.
Liść na drzewie nie drgnął,
kropla deszcze nie spadła,
spokój ducha natura dawała.

Jakże zmienna jest przyroda,
złudne bezpieczeństwo uchowa.
Nie walcz z nią,
boś nie silniejszy,
nie niszcz jej,
boś nie mocniejszy.
Szacunek jej się należy,
któż nie uwierzy?

Przepraszam was, że nie pisałam tak długo, ale tyle się wydarzyło w moim życiu.
Niestety nie będzie już możliwe kontynuowanie książki, której początek zamieściłam na blogu ponieważ z nieznanych mi przyczyn zniknęła z mojego laptopa, a nie chce mi się pisać jej od nowa gdy miałam już jej dużo.... tragedia. Do tego mam mało czasu bo teraz nauczycielom przypomniało się o sprawdzianach... eh jeszcze tylko niecały miesiąc i wakacje <3 No i chyba najważniejsze co się ostatnio wydarzyło to to, że mam chłopaka, nareszcie jestem, (mam nadzieje że już na zawsze) szczęśliwa. Znamy się bardzo krótko, a jesteśmy ze sobą 2 tygodnie, ale czuje się z nim wyjątkowo, jakbyśmy znali się kupę czasu. Wczoraj usłyszałam od niego piękne słowa " czuję się z Tobą taki spełniony", jestem prze szczęśliwa, że daje mu takie uczucie i mam nadzieję, że będę mu je dawała do końca. Jesteś moim skarbem kochanie ;*  Ehh romantyczka ze mnie hehe.
To tyle na dzisiaj. Dobranoc ;)


piątek, 17 maja 2013

Słodka zemsta z posmakiem goryczy

Na początku chciałabym was przeprosić, że nie pisałam tak długo. Niestety mam problemy z komputerem który albo nie chce się włączyć albo łapie wirusy przez co chodzi jak stary dziadek. W poniedziałek oddaje go do wyczyszczenia, więc mam nadzieje, że wszystko wróci do normy.
Ostatnio powiedziałam, że napisze o matematyce, ale stwierdziłam, że to nie będzie zbytnio interesujący temat, może kiedy indziej. Dzisiaj o zemście. Nie, nie Fredry :D

Zemsta jest słodka na gorąco i na zimno. Tak zgadzam się z tym. Nieważne czy działamy pod wpływem impulsu czy nasza decyzja jest przemyślana i dokładnie zaplanowana, zemsta zawsze "smakuje". Ale co potem? Często chęć zemsty przesłania nam całe życie, skupiamy się tylko na tym celu, lecz gdy już go osiągniemy następuje pustka, osiągnęliśmy swój cel i co teraz? Gdy zemsta była za inną osobę którą kochamy i która nadal żyje i żywi do nas to samo uczucie, wszystko jest w porządku, o ile to co zrobiliśmy było sprawiedliwe, nie będą nas potem męczyły wyrzuty sumienia.
Jeśli mściliśmy się na kimś za samych siebie, ta chęć nie przesłoniła nam całego życia, mieliśmy również inne zainteresowania no i oczywiście nie przesadziliśmy z naszym odzewem również wszystko powinno być ok. W końcu jeśli ktoś nas skrzywdził (z premedytacją) bądź osobę bardzo nam bliską i nie spotkała go za to kara z jakiejkolwiek strony, nie będzie to jakimś wielkim grzechem jeżeli odpłacimy mu się tym samym. Nie mówię tu oczywiście o zabójstwie czy jakimś innym ciężkim występku.
Jeżeli jednak cel ten był dla nas najważniejszy, skupialiśmy się tylko i wyłącznie na nim, po jego osiągnięciu często nie będziemy wiedzieli co ze sobą zrobić. Lub jeśli zemsta ta była za duża w porównaniu do krzywdy jaka nas spotkała, w tym przypadku normalnego człowieka będą męczyły wyrzuty sumienia.
A jaka jest lepsza, na gorąco czy na zimno? Wydaje mi się, że na zimno. Im dłużej na coś czekamy tym lepiej smakuje, ponadto mamy czas na zastanowienie się czy warto i w jakim stopniu, abyśmy potem sami nie cierpieli. Jeśli zemścimy się pod wpływem impulsu możemy przesadzić, a potem uświadomimy sobie co zrobiliśmy i zamiast czuć triumf możemy popaść w kłopoty.
Na kim nigdy nie powinniśmy się mścić? Oczywiście na kim kto skrzywdził nas nieumyślnie. Również na kimś kto jest dla nas ważny, kogo kochamy. Nawet jeśli zrobił to z premedytacją, po zemście nie poczujemy się lepiej, wręcz przeciwnie. Zresztą wielką sztuką jest wybaczyć.
Przed naszym działaniem powinniśmy się zastanowić czy jesteśmy w stanie wybaczyć, nieważne komu. Jak również czy ten ktoś nie powtórzy tego co zrobił.
Przez tą notkę nie chcę powiedzieć, że zemsta jest zawsze dobra. Czasem jest czasem nie. Przede wszystkim jest dobra jeśli jest przemyślana i sprawiedliwa, również kiedy tego kogoś wcześniej nie spotkała kara za to co zrobił. Przecież nie można karać kogoś parę razy. Również nasza zemsta może być przestrogą dla tej osoby, być może dzięki nam nie skrzywdzi następnej osoby.


Zapomniałam również dodać, że jeśli ktoś szczerze żałuje tego co zrobił powinniśmy mu wybaczyć. Nawet jeśli nie umiemy, w tej sytuacji z pewnością nie ma miejsca na zemstę.

"Przebaczenie to najbardziej perfidna forma zemsty" - autor nieznany
„Zemsta to potrawa, która smakuje najlepiej, kiedy jest zimna.” - Mario Puzo

piątek, 10 maja 2013

Liczby rządzą światem


Matematyka,
Królową nauk wyryta.
Czy na to miano zasługuje?
Czym się charakteryzuje?
Bezdusznymi obliczeniami,
Wzorami, statystykami.
Geometrią równą i stałą,
Niezmiennością i stałością,
W swojej trudności niesprawiedliwością.

Tym i nauczyciela jej opiszę,
Twardego i bezdusznego,
W swoich czynach zarozumiałego.
Nie wszystkich oczywiście,
Są i tego zaprzeczeniem,
Dobroci potwierdzeniem.

Czemu historia,
Życia ucząca,
Przed błędami przestrzegająca,
Tak piękna i barwna,
Na każdej płaszczyźnie jest umniejszana
I na szkolny margines spychana?

A co ze sztuką?
Wrażliwość wpajającą,
Uczucia budująca.
Pewność wysnuję,
Wielu matematyką tego brakuje.

Kiedy wzory walca się przydadzą?
Na sprawdzianie, mimo starań niezdanym.
I tak je zapomnę,
A waleczność rodaków nieraz wspomnę.
Ich błędów nie popełnię,
Dla kraju żyć będę.

Matematyka mi powie,
Pusta jesteś,
Bo nie znalazłam miejsca w twojej głowie.
A ja jej odpowiem:
Miarą człowieka,
Nie jest mądrości liczbowej wiedza,
Lecz czyn dobroci owiany wiatrem miłości

To już wszystko,
więc do widzenia,
Ten wiersz to nie ściema.

---------------

Wczoraj napisałam 3 wiersze z czego jestem bardzo dumna. Jeden z nich zamieściłam powyżej :)
Moja przyjaciółka, która przeczytała, jakby to nazwać, moją dotychczasową twórczość, była pod wrażeniem. Nigdy nikomu nie przyznawałam się do pisania. Teraz przez to, że się przyznałam, mam do napisania krótki wierszyk dla każdego z nauczycieli na koniec roku ehhh :D Ale już zapowiedziałam, że dla pani od matmy nie napiszę. No chyba, że dam jej ten który dzisiaj zamieściłam. W sumie był pisany z myślą o niej, a szczególnie 2 ostatnie zwrotki. Ale jak już to bym jej anonimowo podrzuciła.
W ostatnim poście opublikowałam następny fragment z książki, lecz jak widzę nie cieszy się dużą popularnością. Zresztą nie wiem czy chcę pisać zwykłą książkę. Chyba lepiej czuję się pisząc wiersze no i ponoć lepiej mi wychodzą. Z tego powodu postanowiłam wziąć się za napisanie.... uwaga uwaga :D...... dramatu! Tak, pobawię się w Szekspira, a co mi szkodzi ;] Będzie on na bazie książki, którą dotychczasowo pisałam, a w międzyczasie spróbuję ją kontynuować, aby mieć na czym wzorować dramat, wtedy jest o wiele łatwiej. Dzisiaj jak wróciłam ze szkoły, od razu wzięłam się za pisanie, no i muszę stwierdzić, że idzie mi nieźle, a zresztą sami ocenicie za jakiś czas. :)
Dzisiaj notka miała być z jakąś moją filozofią no ale niestety nie wyszło. Obiecuję, że najpóźniej po jutrze pogadam sobie co nieco o matematyce taaaaa, wkurza mnie ostatnio. Mam nadzieję, że was nie zanudzę.
Teraz już dobranoc :)


środa, 8 maja 2013

Rozdział 1 "Szepczący wiatr" - kontynuacja


Zgodnie z obietnicą zamieszczam następną część :) Jeśli ktoś nie czytał pierwszej części zapraszam tutaj:  http://maly-wielki-swiat365.blogspot.com/2013/04/nowosc.html
Wedle rady jednej z czytelniczek starałam się dopracować dialogi i opisy, ale nie wiem czy mi wyszło :)



Wyszłam z ogrodu i powoli ruszyłam w stronę lasu. Nie wiem czemu tam poszłam, ale czułam, że muszę, jakby coś mnie tam pchało. Jakaś niewidzialna, niematerialna moc.
Wszystko było takie spokojne, drzewa nawet nie drgnęły. Mimo braku wiatru, powietrze było rześkie. Nagle znowu poczułam ten tajemniczy podmuch powietrza. Tym razem był o niebo przyjemniejszy od poprzedniego, taki ciepły, pachniał waniliami, miałam wrażenie, że oplata mnie do o koła, tak jakby ktoś mnie przytulał. Było to bajeczne uczucie, chciałam żeby  towarzyszyło mi już do końca moich dni. Starał skupić wszystkie moje zmysły na tym co się ze mną działo. Wsłuchiwałam się szept tego wiatru z największą starannością, jednak nic innego nie słyszałam poza szumem drzew. Niestety ku mojemu niezadowoleniu, ta błoga chwila  kończyła się. Zapach nie był już tak intensywny, czułam jakby odchodził, a ja nie mogłam nic zrobić.
Jeszcze przez moment starałam wykorzystywać wszystkie przyjemności płynące z tej chwili, jednak im bardziej mi zależało na zatrzymaniu tego, tym bardziej to znikało, aż w końcu zostawiło mnie samą.
Nie wiem ile mi to zajęło, ale spostrzegłam, że słońce jest już bardzo wysoko, więc zaczęłam wracać. Nagle jednak usłyszałam, że coś się poruszyło, więc rozejrzałam się, jednak nikogo nie było. Myślałam, że to pewnie jakiś zając. Nim jednak zdążyłam dokończyć tą myśl, usłyszałam tajemniczy głos za moimi plecami.
- Czemu to panienka Florencja sam w lesie przybywa? Nie boi się czasem?
- Bo tak mi się podoba i nie bałam się do czasu, kiedy się zjawiłeś.
Był to nieziemsko przystojny chłopak, o czarnych włosach i cudownych, jak mi się wydawało, niebieskich oczach. Wcale się go nie bałam, tylko wystraszyło mnie jego nagłe pojawienie i nie chciałam być nie miła, ale zrobiłam wrażenie pustej księżniczki.
- Więc mam sobie iść?
- Nie! Nie idź proszę. A tak w ogóle to skąd znasz moje imię? Ja twojego nie znam.
Znałam wszystkich w okolicy, najczęściej z balów, jakie co chwila wyprawiała moja mata. Jego jednak z nikąd nie kojarzyłam.
- Ja jestem Bartosz, a o tobie bardzo dużo słyszałem we wsi i mogę z czystym sumieniem stwierdzić, że jesteś jeszcze piękniejsza, niż ludzie mówią.
- A co ci o mnie powiedziano?
- Wiem o tobie dość dużo Florencjo. A mianowicie dowiedziałem się, że pochodzisz ze szlacheckiej rodziny Tucholskich, masz lat 16 i jesteś zniewalająco piękna.
- No to pozwolę sobie powiedzieć, że wiesz o mnie niesamowicie mało.
- A jakąś wiedzę powinienem jeszcze posiadać?
- Zależy czego oczekujesz ode mnie?
Przez to pytanie, nie wiem czemu stracił jakąkolwiek pewność siebie, na której wcześniej polegał.
Minęło parę sekund, a on nic nie odpowiedział. Musiałam przerwać tą niezręczną ciszę.
- Ty wiesz o mnie co nie co, ale ja o tobie nic nie wiem, poza tym, że nazywasz się Bartosz. Nie znam cię, więc domyślam się, że jesteś tu nowy, tak?
- Tak, sprowadziłem się tu niedawno.
Jego postawa zmieniła się, nie do poznania. Nagle zmienił się w osobę niezwykle skupioną, małomówną, a nawet nieśmiałą.
- A z jakiej rodziny jesteś?
- Jestem od Wilnieckich. Mieszkamy nieopodal stąd, na wschód.
- Ale na wschód stąd są prawie same lasy.
- Nasz dwór położony jest w lesie. Lubimy samotność i spokój.
- Nie doszły mnie wcześniej żadne słuchy, że w okolicy budowany jest nowy dwór.
- Nie lubimy rozgłosu i uwinęliśmy się z tym w miarę szybko, jak widać. Zresztą jak mówiłem, dwór położony jest w lesie, więc wątpię, żeby ktokolwiek zauważył.
- Ah tak.
I znowu ta niezręczna cisza. Tym razem nie miałam już pomysłu na temat. Na szczęście on się odezwał.
- Wracałaś już do domu Florencjo?
- Tak.
- Więc może bym cię odprowadził?
- Byłoby bardzo miło z twojej strony.
-  Piękny dziś dzień, ani krzty wiatru. Przyznasz mi rację? - mówiąc to uśmiechnął się tajemniczo
- Oczywiście. Zostałeś zaproszony na dzisiejszy bal, który organizuje moja matka?
- Nie, nic nie otrzymałem.
- Pewnie dlatego, że również nic o tobie, ani o twojej rodzinie nie słyszała. Jeśli masz ochotę, możesz przyjść. Ja również co nieco zajmuję się jego organizacją, a więc sądzę, że mam pełne prawo zaprosić cię wraz z twoją rodziną.
- Ja z chęcią przyjdę, ale powątpiewam czy moi rodzice i rodzeństwo zechcą.
- A to dlaczego?
- Nie są, jakby to powiedzieć, zbytnio towarzyscy i raczej stronią od ludzi.
- Ale ty przyjdziesz?
- Jeśli tego sobie życzysz, oczywiście.
Szliśmy przez moment w milczeniu.
- Z kąt pochodzisz?
- Z okolic Krakowa.
- A więc co cie sprowadza w te strony? Z Krakowa do Warszawy długa droga.
- Sprawy rodzinne. Bardzo bym chciał ci powiedzieć, ale niestety to tajemnica.
- Więc przepraszam, nie chciałam być wścibska.
- Ależ nie, nic się nie stało.
W końcu dotarliśmy do rezydencji moich rodziców.
- To tutaj mieszkasz?
- Tak, niestety.
- Niestety? Z jakiego powodu?
- Nie rozumiem się z rodzicami. Są zupełnie inni niż ja. Zupełnie inaczej patrzą na świat.
- Tak, słyszałem, że twoi rodzice są nieco, jak by to określić, radykalni w swoich poglądach.
- Czystość krwi, pochodzenie dobre nazwisko i te sprawy. Nie powiedziałabym nieco.
- A jaki jest twój światopogląd?
- Uważam, że ludzie są sobie równi bez względu na nazwisko jakie noszą, pochodzenie, kolor skóry czy religię jaką wyznają.
- Mądre. Ale istnieje coś takiego jak hierarchia, której się trzeba podporządkować.
- Czyli? Co masz konkretnie na myśli?
- Podział na inteligentnych i silnych, rządzących i podporządkowanych. Hierarchie są różne, w przyrodzie, w śród ludzi… Ja ci podałem hierarchię w której ja funkcjonuję i mogę cię zapewnić, że jest jak najbardziej poprawna i dobra.
- A więc jakie role pełnisz?
- Silnego i podporządkowanego.
- Ale czy silny nie jest rządzący?
- Nie zawsze. Rządzący powinien być silny w umyśle i charakterze, czyli inteligentny, podporządkowani w sile fizycznej.
- Ale czy wtedy nie będą chcieli odebrać władzy?
- Nie jeśli dobrze funkcjonuje. Mają za zadanie jej bronić.
- Co określa kto jest kim i jaką role ma pełnić?
- Przeznaczenie i wola Boga. To Bóg wybiera kto jest mężczyzną a kto kobietą. Przepraszam, ale nie mogę ci więcej powiedzieć, może kiedyś się dowie… - nie skończy zdania bo mu przerwałam
 -  Że co proszę?! Masz na myśli z tym przeznaczeniem i hierarchią, że kobiety są podporządkowane, a mężczyźni rządzą?! Co za szowinista!
- Nie, nie nic z tych rzeczy, nie denerwuj się, właśnie w moim społeczeństwie jest na odwrót. Kobiety są inteligentne i rządzą, a mężczyźni są silni i podporządkowani. Powód dla którego tak jest wyjaśnię ci kiedy indziej, ale niestety więcej nie będę mógł powiedzieć.
- Ohhh przepraszam, że tak nakrzyczałam na ciebie. Już myślałam, że jesteś taki jak inni mężczyźni… Przepraszam naprawdę - zrobiło mi się okropnie głupie, no ale co mogłam pomyśleć…
- Nic się nie stało, rozumiem cię. Mężczyźni, w dzisiejszych czasach, w ogóle nie doceniają potęgi i inteligencji jaką posiadają kobiety.
- Twoje społeczeństwo dostrzega.
- Tak, ale wszystko wyjaśnię ci kiedy indziej, teraz muszę już iść.
- Ja też już muszę. O nie! Mam jeszcze menu do sporządnia na bal.
- A więc życzę udanej pracy waćpanno. - żartobliwie stał się oficjalny, to było takie urocze.
- Do zobaczenia na balu.
- Mam nadzieje, że mnie panienka nie zapomni do tego czasu.
- Ależ nie, nigdy! Obiecuję.
- Teraz ze spokojem na sercu i duszy mogę powiedzieć do widzenia. - był taki zabawny, mimowolnie zachichotałam.
- Do zobaczenia Bartoszu.
Nie chciałam żeby odchodził, ale jak widać musiał. Zresztą ja też musiałam się czymś zając. Pocieszające jest to, że już wieczorem miałam zobaczyć go ponownie na balu.
Przez całe popołudnie nie mogłam przestać o nim myśleć. Matko boska co się ze mną działo, ledwo co go poznałam, a już miałabym się w nim zakochać?
Jeszcze musiałam powiedzieć matce, że zaprosiłam jednego dodatkowego gościa. Chociaż jakbym jej nie powiedziała, pewnie i tak by się nie zorientowała. Jestem pewna, że ledwo zna połowę ludzi, którzy dzisiaj przyjdą, a zaprosiła ich z tego powodu, że są znaną, wpływową szlachtą. Ale jednak na wszelki wypadek postanowiła poinformować matkę.
Oczywiście nie mogłam nigdzie jej znaleźć. W salonie nie, w komnacie nie, na sali balowej nie. Postanowiłam sprawdzić jeszcze w garderobie. I co? Znalazłam ją, a raczej usłyszałam. Bynajmniej nie była sama. Zza drzwi dochodziły jednoznaczne odgłosy. No tak rodzice zabawiali się w najlepsze… Jak widać łóżko już im się znudziło. No cóż matka musiała obejść się bez informacji o dodatkowym gościu, bo jakoś nie miałam ochoty przeszkadzać im w … w testowaniu wytrzymałości garderoby i całej jej zawartości. Ta, znając moją mamę nie było tam za delikatnie i „kulturalnie”. Pokojówka będzie miała co sprzątać.
Jak już odpędziłam myśli o tym, co się może tam dziać, postanowiłam zanieść menu na bal kucharzowi.
- O witaj córciu, jak mija dzień? - w holu usłyszałam głos taty
Że co?! Co tu robi mój ojciec?! On powinien być… To z kim jest moja matka?! Na pewno tam jest ona, bo żadna inna osoba oprócz mnie, niej i pokojówek aby ewentualnie posprzątać nie miała tam wstępu, a raczej nikt ze służby nie odważyłby się, robić tego i owego w garderobie pani Tucholskiej.
- Emmm dzień mija mi dobrze taa.. Wiesz może gdzie jest mama?
- Ostatni raz widziałem ją rano. Potrzebujesz coś od niej?
- Chciałam jej coś przekazać.
- A co? Jak ją zobaczę mogę jej powiedzieć.
- Nie, nie, poradzę sobie. Już wiem gdzie może być, a raczej gdzie ty nie jesteś…
- Gdzie miałbym być?
- Nie nigdzie, nieważne. Przepraszam, ale muszę iść. Do zobaczenia zapewne na balu.
Po tych słowach pobiegłam z powrotem do garderoby. Odgłosy nie ucichły, za to na dodatek dołączyły się teksty typu: „ szybciej!” „stać cię na więcej!” „Coś taki niemrawy dzisiaj?”. Te słowa pochodziły z ust mojej matki, wielkiej Pani Adelajdy Tucholskiej, która uważała się za niewiadomo jaką damę, a co robiła?! Z kim się „zabawiała”? Na pewno nie ze swoim mężem, tylko… Właściwie to z kim ona tam była? W każdym bądź razie biedny facet. Wpaść w szpony mojej matki… Już gorzej nie mógł skończyć. Nie wiedziałam co robić. Wejść, odpuścić czy co? Trochę niezręczna sytuacja, tak o wejść i nakryć mamę na testowaniu wytrzymałości jakiegoś biedaka. Postanowiłam, że poczekam, aż wyjdą. W końcu kiedyś musieli skończyć. A tak swoją drogą powiedzieć ojcu czy nie? Ehh czemu mnie to spotkało.
Po paru minutach, za drzwiami zrobiło się spokojnie. I zaraz drzwi się otworzyły.
- O Florencja. Co ty tu robisz?
- Czekam.
- Można wiedzieć na co?
- Na to, aż wyjdzie wraz ze swoim kochankiem i wyjaśnisz mi wszystko.
- Kochankiem?! Co ty wygadujesz?
- No chyba nie stękałaś do sukni.
- Od kiedy tu jesteś?
- Z jakiś jeden kwadrans. Ale podejrzewam, że trafiłam na połowę spektaklu. Swoją drogą wytrzymały facet. Kto to taki?
- Nie wtrącaj się w nie swoje sprawy!
Nie zważając na protesty matki weszłam do garderoby. I kogo tam znalazłam? Półnagiego murzyna!  Nic nie mówiąc pobiegłam do swojej komnaty. Nie chciałam tego oglądać, ani wysłuchiwać żałosnego tłumaczenia mamy. Miałam tylko jeden dylemat, powiedzieć ojcu czy nie. Czy komukolwiek powiedzieć. Nie chciałam, żeby polała się krew.




poniedziałek, 6 maja 2013

Utonąć w marzeniach


"Marzenia”

Zatracam się.
Zatracam się w marzeniach,
Tak nierealnych i niespełnialnych.
O koronie złotej,
Władzy upragnionej.
O zamku wielkim,
Tronie przepięknym.
Mądrości wielkiej i niepowtarzalnej,
Sprawiedliwości niepodważalnej.
Życiu przez wieki,
Dla ludzkiej uciechy.

Lecz to są tylko marzenia,
Marzenia które nimi pozostaną.
A co z resztą? W przyszłości spełnialną?
O mężu kochanym,
Wiernym i oddanym.
Macierzyństwie nieodwołalnym,
Stanowisku popłacalnym.
A może o chłopaku z klasy,
O włosach złotych,
Uśmiechu radosnym
I oczach ufności.
Co w jego sercu skryte,
Poznać bym chciała.
Lecz czy się dowiem?
Trudna to sprawa.
A co z tym “przywędzanym”,
Jak zwie go tata.
Kocha, nie kocha,
Dylemat nie lada.
Komu oddać ciało?
Wiedzieć bym chciała.
Lecz gdy już oddam,
Oddam na wieki.
Pod jednym warunkiem:
Miłością życia duszy trwającą.

Zatracić się w tym wszystkim łatwo
I wrócić do rzeczywistości nie warto.
A może warto? 
Dla ich spełnienia, 
dla szczęścia namacalnego,
Oczu widocznego.
Z tym pytaniem już was zostawię.
Niech każdy panem swojego życia zostanie. 
------

Wróciłam z Krakowa, przy okazji zahaczyłam o Słowację. Naprawdę świetny kraj ludzie jacyś tacy zupełnie inni, aż chcę tam wrócić. A Kraków.... trochę przereklamowany. Z lekka zaniedbane to miasto. Wawel mi się bardzo podobał i bulwary ale rynek jakiś taki szary i smutny. Bardzo rzuciło mi się w oczy to że w Krakowie szyny tramwajowe nadal nie są oddzielone od ulicy gdzie jeżdżą samochody, a we Wrocławiu takie coś jest już rzadkością. Taki szczegół, ale bardzo zapadł mi w pamięci :D Oczywiście nie mówię  że jest to złe miasto, ale nie w moim guście. A no i niestety Wisła był bardzo zanieczyszczona, a szkoda. 
--------

Moje marzenia się sypią... Uciekam się już do ekstremalnych środków, po które w życiu bym nie sięgnęła i coś czuję, że i one nie pomogą, a obrócą się przeciwko mnie :( Tak bardzo chciałabym cofnąć czas o 2 lata. 


środa, 1 maja 2013

Bliskość na odległość, czyli tęsknota

Tęsknota jest jednym z najsilniejszych uczuć. Można tęsknić za wszystkim, za ukochaną osobą, przyjacielem, rodziną, ojczyzną, domem... Tutaj nie ma ograniczeń. Tęskni się za czymś, do czego byliśmy przywiązani, jak i za czymś co trwało tylko sekundę, ale wywołało u nas takie uczucie, że chcemy aby trwało wiecznie. Również można tęsknić za kimś, kogo codziennie widzimy i z nim przebywamy, ale ten ktoś jest wobec nas tak niedostępny, odrzuca nas, praktycznie nie mamy z nim kontaktu, a wcześniej był dla nas tak bliską osobą. Ponoć bez tęsknoty nie ma miłości. Nie, nie ponoć, to jest pewne. Bo przecież cały czas chcemy przebywać z osobą którą kochamy, a czas bez niej jest wielkim bólem.
Tęsknota za ojczyzną, jest wielkim przejawem patriotyzmu. Nie można mówić, że ktoś nie jest patriotą, bo wyjechał za pracą do innego kraju. Jeśli tęskni za swoim krajem, owszem jest patriotą, nie mniejszym od tego który pozostał w kraju. Trzeba zrozumieć tego człowieka, każdy chce żyć godnie, utrzymać swoją rodzinę. Jeśli nie może realizować tego w swoim kraju, ma prawo wyjechania do innego nadal pozostając wiernym swojemu państwu. Oczywiście o ile nie wyżecze się swojego pochodzenia. 
Najgorsza jest tęsknota nieodwzajemniona jak i za czyś, co wiemy, że już nie wróci. Ale najpierw omówię to pierwszą. Jeśli cały czas myślimy o kimś, tęsknimy za kimś, ale wiemy, że dla tej osoby jesteśmy obojętni, nic do nas nie czuje, to naprawdę boli. Mimo, że nie chcemy już żywić tego uczucia, nie możemy przestać. A jeszcze gorzej jest jeśli widzimy tą osobę codziennie, w szkole czy w pracy. Widzimy jej obojętność, a koszmarem jest jeśli na dodatek ma kogoś, bądź darzy kogoś innego uczuciem, którym my go darzymy i chcielibyśmy aby to uczucie również było skierowane do nas, nie do innej osoby. No ale to już podchodzi pod zazdrość.
Tęsknota do kogoś bądź czegoś, kto lub co już nie wróci, jest również bardzo ciężka. Chcielibyśmy, aby było jak dawniej, ale mamy tą świadomość, że już tak nie będzie, że straciliśmy nasze szczęści. Dalej żyje w nas nadzieja która w żaden sposób nie chce zginąć. Takie coś wykańcza psychicznie i nawet czasem czas nie jest w stanie uleczyć tej rany. 

" Tęsknota jest najdokładniejszym sposobem pomiaru siły miłości." - Paweł Grzonka
" Najgorzej być nikim dla kogoś, kto jest dla nas wszystkim" - autor nieznany 
" Po chwili zapomnienie następuje chwila westchnienia" - Łukasz Świderski
" Mieć świadomość orła, a być wróblem - to właśnie jest tęsknota" - Ryszard Bukowski

I na koniec ogłoszenie parafialne :D W piątek wyjeżdżam do Krakowa i nie będzie mnie aż do poniedziałku. Możliwe jest, że będę miała internet w tym czasie, ale nie jestem pewna, więc na wszelki wypadek mówię, żebyście sobie nie pomyśleli, że blog porzuciłam ;) Udanej Majówki! :)