Translate

niedziela, 21 kwietnia 2013

Kocha się za nic, w innym przypadku to nie miłość

Zacznijmy od tego co to jest ta miłość? Myślę, że jest to najtrudniejsza rzecz do zdefiniowania. Zresztą jest jeszcze zauroczenie. Jak odróżnić miłość od zauroczenia? Wydaje mi się, że najpierw jesteśmy w kimś zauroczeni, nie widzimy negatywnych cech tej osoby. Uczucie to można opisać jak uzależnienie, chęć stałego przebywania z tą osobą, nieprzerwanego myślenia o niej. Dopiero potem, gdy zauważamy negatywne strony tej osoby to albo wszystko nam przechodzi, albo dalej chcemy być z tą osobą, i to właśnie jest miłość. Nie można kochać kogoś od pierwszego wejrzenia, tylko się w nim zauroczyć.
Spotkałam się kiedyś ze stwierdzeniem, że jeśli choć przez moment zastanawia się nad tym czy się kogoś kocha czy nie, to nie jest miłość. Nie zgodzę się z tym, każdy czasem ma ma gorszy dzień, chwilę zwątpienia. Na podstawie chwilowego zawahania nie można skreślać wszystkiego.
Często jest tak, że kochamy kogoś przez pewien czas i potem wydaje się, że już wszystko przeszło i stwierdzamy, że byliśmy tylko zauroczeni, ale po pewnym czasie, bez znaczenia pół roku czy parę lat, nagle wszystko wraca. Zastanawiamy się co się stało? Może uczucie musiało ucichnąć, aby przetrwać? Albo sami próbowaliśmy się "odkochać", a z racji tego, że jest to prawdziwa miłość tylko gdzieś się skryła i wyszła w odpowiednim momencie? Wierze, że istnieje coś takiego jak przeznaczenia i bez znaczenia co będziemy robić, nie wyzwolimy się od tego.
Jeśli spytamy się kogoś, za co ją/jego kochasz? Jedyną prawidłową odpowiedz jaką powinniśmy uzyskać to "za nic". W przypadku jeśli ktoś zacznie wymieniać : za to że jest miły, ładny itp, wątpię czy jest to prawdziwa miłość. Nie ma powodu do miłości, nie jesteśmy w stanie określić dlaczego akurat kochamy daną osobę.
Zastanawiałam się również czy można kochać dwie osoby. Nie mam na myśli miłości typu matka - dziecko, tylko miłość partnerską. Czy można kochać dwóch mężczyzn jednocześnie? I nie doszłam do żadnego wniosku. Może do jednego można być przyzwyczajonym, a drugiego kochać? Albo obu nie kochać? Naprawdę nie mam pojęcia.
A czy można się naprawdę odkochać? Chyba nie. Można zapomnieć o tej miłości, znaleźć sobie kogoś innego, ale ona i tak będzie gdzieś tam w nas żyła i kiedyś wybuchnie. Musielibyśmy pół życia nie mieć kontaktu z tą osobą, choć nie wiem czy i to by pomogło.
Temat ten jest trudny dla mnie i dlatego post jest trochę chaotyczny. To są moje przemyślenia i oczywiście możecie się z nimi nie zgodzić. Sama ostatnio się bardzo pogubiłam w swoich uczuciach. Facet którego wydawało mi się, że kochałam, albo kocham, nie wiem, po prostu mnie nie szanuje. Już nie chodzi o to, że czasem na spotkanie spóźniał nawet ponad godzinę, bez konkretnego
 wytłumaczenia, a potem nawet nie przepraszał, tylko o to że nie umie dotrzymać obietnicy jaką mi złożył. Obiecał, nie jarać trawy i papierochów, obietnicy nie dotrzymał. Jeszcze potrafi mi się tym chwalić. Ja muszę być cierpliwa i znosić wszystkie jego humorki, ale jak już nie wytrzymam i krzyknę na niego to wielkie halo robi. Płakać mogła bym całą noc, ale jak jest na byle co wkurzony to nawet nie zareaguje, jeszcze będzie dołował. Jednym słowem kompletnie nie liczy się z moimi uczuciami. Kiedyś go zostawiłam, to za jakiś czas na kolanach błagał o wybaczenie, teraz znowu jest taki jaki był. Czasem są dni, że jest wspaniały, potem mu coś odbije i ehh szkoda gadać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz